Miałem taki zajebisty sen... Ale nawet on musiał się spieprzyć gdy poczułem czyjeś usta na moim policzku.
-Zaynee - mruknęła Pezz. Westchnąłem zirytowany, no tak zapomniałem, że mam dziewczynę której nie kocham.
-Czego? - zapytałem chyba nie co za ostro. Muszę uważać przecież ona myśli że ją kocham...Pff każdy tak myśli.
-J-ja tylko chciałam zapytać co chcesz na śniadanie. - odpowiedziała nieśmiało. Uśmiechnąłem się sztucznie i pocałowałem dziewczynę.
-Wiesz trochę się śpieszę.
-Gdzie?
-Do...Do Niall'a - uśmiechnąłem się szeroko.
-Ostatnio spędzasz z nim więcej czasu niż ze mną ! - fuknęła dziewczyna. Przewróciłem oczami.
-Może temu, że jego lubię. - szepnąłem tak aby dziewczyna nie usłyszała.
*godzinę później.
Zapukałem do drzwi Niall'a miałem nadzieję, że jest w domu.
-Cześć... Zayn? - zapytał zdziwiony.
-Nie kosmita. - zaśmiałem się, wyminąłem go i usiadłem na kanapie w salonie.
-Co ty tu robisz? - zapytał i podrapał się po głowie.
-No.. eee... siedzę? - zapytałem i włączyłem telewizor. Niall głośno westchnął i usiadł obok mnie.
-Miałeś być z Perrie. Pokłóciliście się? - zapytał.
-Nie? - uśmiechnąłem się.
-To co tu robisz?
-Nie mogłem odwiedzić mojego najlepszego przyjaciela? - zaśmiałem się i przytuliłem go.
-Piłeś?
-Na Allaha Niall to, że przyszedłem do Ciebie nie oznacza, że piłem, z poza tym po prostu jej nie kocham, ok? - powiedziałem i popatrzyłem przyjacielowi w oczy szukając w nich jakiegoś pomysłu żeby pozbyć sie Pezz.
-Wiem stary. Przykro mi. - szepnął i spuścił głowę jakby była to jego wina. A nie była... To była wina cholernego Simon'a ! Ugh... Nienawidzę go.
-Możemy po prostu pooglądać jakiś film? - zapytałem z nadzieją. Niall uśmiechnął się i skinął głową.
-Co oglądamy?- spytałem.
-Może... "Gdzie jest Nemo"? - uśmiechnął się szeroko.
-Niall ty masz 20 lat... - uderzyłem się w czoło.
-No i? Na ta bajkę nigdy nie jest się za starym!
Gdy film,a raczej bajka się skończyła, pożegnałem się z chłopakiem i ruszyłem w stronę domu. Po chwili mój telefon zaczął wibrować.
-Słucham?
-Zayn czemu nie odbierasz? - usłyszałem cienki głos Perrie.
-Może temu, że nie dałem rady?
-Dlaczego jesteś na mnie zły? Przecież nic nie zrobiłam...- powiedziała. Westchnąłem zirytowany i rozłączyłem się. Nie wcale nic nie zrobiła... Ta dziewczyna zjebała całe moje życie. Ale przecież to nic takiego. Odpaliłem szybko papierosa i zaciągnąłem się. I znowu...
-Czego?! - warknąłem do telefonu.
-Chcę Cię widzieć u mnie i to już.
-Simon? - zapytałem zdziwiony i telefon się rozłączył. Tak to był Simon tylko czego on chce?
*30 minut później.
Stałem pod wielką willą Simon'a bez zbędnego pukania wpadłem do jego domu.
-Po co miałem przyjść? - zapytałem na starcie.
-A może chodziarz jakieś "cześć" ?
-Przestań pieprzyc i powiedz czego chcesz.
-Pokłóciłeś się z Perrie. - oznajmił. Och... Czyli, że już do niego dzwoniła.
-Uhm, tak. I co w związku z tym?
-Teraz Ci coś powiem. Musisz z nią być ponieważ chcę żeby jej zespół się wzbił, a ciacho z One Direction jej w tym pomoże. Nawet nie waż się mówić, że się nie zgadzasz bo tak szybko jak One Direction się wzbiło może upaść. - zaśmiał się szyderczo. Warknąłem wściekły. Dlaczego ja? Już wystarczająco w życiu przeżyłem. Spojrzałem ostatni raz na mężczyznę i wybiegłem z jego domu. Po paru minutach siedziałem na ławce w parku paląc jednego papierosa za drugim. Nie chciałem wracać do domu. Po co? Stwierdziłem, że mógłbym sie dzisiaj trochę zabawić. 20 minut później byłem już pod jednym z Londyńskich klubów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz